II Bieg z widokiem na Kolorowe Jeziorka
W pakiecie startowym m.in. kalendarzyk. Może przyniesie mi szczęście i rozpisując w nim treningi, następny rok okaże się dla mnie jeszcze lepszy?
Na 10km bieg do Marciszowa (09.09.br.), a właściwie do Wieściszowic, obok których rozgrywały się zawody przyjechałem po raz drugi. W ubiegłym roku mój start był udany. Załapałem się na trzecie miejsce w kategorii i byłem zadowolony, chociaż miałem niedosyt, bo mogłem pobiec nieco szybciej. Dlatego zjawiłem się tutaj po raz drugi, aby sprawdzić, czy faktycznie dałbym radę biec szybciej. Liczyłem również na dobre miejsce w kategorii. Konkurencja niewielka i mógłby ktoś powiedzieć, że idę na łatwiznę startując w kameralnych zawodach. Ale nie jestem wybitnym biegaczem ze spektakularnymi osiągnięciami, bym pchał się na Mistrzostwa Świata i bał się krytyki za start w lokalnym biegu. Dlatego jadę tam gdzie mogę powalczyć z takimi samymi biegaczami jak ja.
Wybieram też większe imprezy, nawet o randze Mistrzostw Polski, bo z najlepszymi również trzeba się zmierzyć. Dobrze wiedzieć, gdzie jest nasze miejsce w biegowym świecie i na co nas stać. Czy zrobiliśmy postępy zbliżając się do czołowych biegaczy, czy też nie. Nie wszyscy potrzebują takich konfrontacji. Są ludzie biegający dla przyjemności bez potrzeby ścigania się z innymi, lub biegacze jak ja – pragnący robić nawet mizerne postępy oraz ci, którzy kłamią, mówiąc że biegają dla przyjemności, dla tak zwanego fun’u, by później z amokiem w oczach i pianą na ustach walczyć z nami na trasie zawodów. I jakoś nie widać w tym fun’u!
Profil trasy „Biegu z widokiem na Kolorowe Jeziorka.”
Na starcie „Biegu na Wielką Kopę z widokiem na Kolorowe Jeziorka” stanęło 84 zawodniczek i zawodników. Możliwe że przyjechałoby znacznie więcej, lecz małe imprezy nie potrafią się promować. Robią to zbyt późno i mało „agresywnie.” Ale czy wszędzie muszą przyjeżdżać tysiące lub setki biegaczy? Takich biegów jak w Marciszowie powinno być więcej. To znakomita promocja regionu, sportu oraz integracja biegowego środowiska. Dlatego warto na lokalne imprezy przyjeżdżać. Tutaj nawet jeśli nikogo nie znamy, nie jesteśmy anonimowi. O ile tego nie chcemy. Tu czuje się atmosferę biegowego święta. A biegowi lanserzy raczej się nie pojawiają, bo uważają, że nie będzie się czym pochwalić na fejsie. Natomiast organizatorzy zrobią wszystko, żeby była dobra zabawa. I taki klimat mi odpowiada. Dlatego jeśli jest tylko możliwość uwzględniam w swoim kalendarzu startowym kameralne biegi.
Ruszyliśmy! Towarzyszyła nam piękna pogoda i trasa prowadząca od razu pod górę! Po kilkuset metrach biegu spojrzałem na swojego Garmina. 4:30min/km – byłem w czołówce. Ale zadałem sobie pytanie do natychmiastowej analizy: „Czy wytrzymasz takie tempo górskiego biegu do końca, skoro dwa dni temu z ledwością robiłeś na bieżni 400m interwały w tempie po 4:20min/km ???” Szybko włączyło się logiczne myślenie, podpowiadające mi: „wyluzuj chłopie, bo pożałujesz!” Zwolniłem i z ciężkim sercem spoglądałem na wyprzedzające mnie kolejne osoby. Wśród nich był Tadek Sitek z Marciszowa. Przed Tadkiem biegło co najmniej 30-tu biegaczy, lecz przypuszczałem, że większość z nich i tak do mety przybiegnie za nim. Tak też się stało. Był czwarty w Open! Niezły jest ten 1956 rocznik!
Warto tutaj przyjechać na bieganie i zwiedzanie > http://kolorowejeziorka.pl Marciszów – Wieściszowice / Dolny Śląsk (okolice Kamiennej Góry)
Drugą, mozolną wspinaczkę rozpoczynającą się od Błękitnego Jeziorka miałem za sobą. Mogłem nieco przyspieszyć. Najpierw biegłem łagodnie pod górę, szerokim leśnym traktem, a następnie drogą opadającą w dół. Trzeci kilometr był bardzo szybki. Pierwsze 2km wspinaczki bez szaleństw. A następnie ponad 1,5km zbiegu. 4:10min/km to dla mnie przyzwoite tempo. Powalczyłem skutecznie z trzema biegaczami, którzy wyprzedzili mnie na wcześniejszym podbiegu. Punkt z wodą na trzecim km – nie było kubków lecz każdy uczestnik otrzymywał pół litrową butelkę wody. Nie zatrzymywałem się, bo chciałem odskoczyć od zawodnika biegnącego tuż za mną. Kilkadziesiąt metrów dalej schyliłem się podnosząc z drogi porzuconą butelkę z napojem. Nie piłem, tylko zmyłem wodą pot z twarzy. Pojawili się kolejni zawodnicy do wyprzedzenia. Konkurencja biegnąca za mną też nie odpuszczała. Rozpoczął się mozolny 3km podbieg. Szeroka, gruntowo – szutrowa droga niestrudzenie pięła się do góry. A ja jak zwykle nie wierząc w siebie przeszedłem do marszobiegu, tracąc cenne minuty. Na co? Po co? Dlaczego? Na 6km zaczął się zbieg. Nie miałem litości dopadając kolejnych zawodników. Dziarski staruszek zszedł przez chwilę nawet do 3:09 min/km! Pokonując dwa kolejne km w tempie poniżej 4min/km Na trasie wyścigu był kolejny punkt z wodą, z której nie skorzystałem. Szkoda mi było cennych sekund. Pojawiało się coraz więcej uczestników wyścigu z kijkami na których trzeba było uważać. Ktoś biegł za mną, więc nie odpuszczałem. Nie mogłem nadziwić się, że jest tak zawzięty. On pewnie zastanawiał się kiedy opadnę z sił. Na ósmym kilometrze zwolniłem. Droga zaczęła łagodnie piąć się pod górę. Osłabłem nieco zmęczony szalonym zbiegiem i zawodnicy, których miałem kilka metrów przed sobą, zaczęli się oddalać. Spoglądałem co chwilę za siebie, by sprawdzić jak daje sobie radę mój „prześladowca” lecz odległość między nami się nie zmniejszała. On też nieco odpuścił. Na dziewiątym km ponownie zaczął się mocny zbieg (4:10min/km), ale wciąż miałem Tomka Stawiarskiego z Bukowca za plecami. Swoją nieustępliwością mobilizował mnie do walki. Ostatnie kilkaset metrów pokonałem ze średnią 3:17 i odskoczyłem Tomkowi, meldując się na mecie 23 sek. przed nim. 10,7km dystans o przewyższeniu +407m/-406m (wg mojego Garmina) pokonałem w czasie 00:55:17 (śr. tempo 5:09min/km) W klasyfikacji Open zająłem 22 m-ce w kat. M50+ byłem trzeci. Do mety dobiegło 84 uczestników biegu i 28 osób biorących udział w rywalizacji Nordic Walking.
Zwycięzcy biegu. Fanpage > https://www.facebook.com/Rozbiegana-Gmina-Marcisz%C3%B3w-236550063372310/
Trasę biegu najszybciej pokonał Adam Dymitroca (ZSE-T Rakowice Wielki, PZ LZS Lwówek Śląski) – 00:43:27. Drugie miejsce zajął Paweł Sadowski (Janowicka Chorągiew Husarska – 00:44:46, trzeci był Michał Kur (Dziki Pazur Jelenia Góra) – 00:46:39. Tuż za podium, na czwartym miejscu, rywalizację zakończył najlepszy mieszkaniec gminy Marciszów – Tadeusz Sitek (Marciszów) – 00:48:28. Wygrywając w kat. M50. Wśród kobiet trasę biegu najszybciej pokonała Monika Judka (biegówki.eu – Jelenia Góra) – 00:57:27. Drugie miejsce zajęła Justyna Borkowska (Sędzisław) – 01:00:28. Trzecia była Natalia Pazdan (Kowary Biegają) – 01:01:23
Trasa biegu wokół Kolorowych Jeziorek nie jest trudna technicznie, ponieważ prowadzi szutrowymi lub gruntowymi leśnymi drogami. Natomiast ze względu na podbiegi stanowiące ok. połowę dystansu wyścigu jest bardzo wymagająca. Trasa biegu była znakomicie oznakowana. Szkoda tylko, że woda na punktach podawana była w butelkach, a nie w kubkach. Dla mnie na tak krótkim wyścigu, punktów z wodą mogłoby nie być, ale czasami się przydają.
Cieszę się, że w Marciszowie mogłem wystartować ponownie, by kolejny raz stanąć na podium, poprawiając się o ponad 3 minuty. Ale mały niedosyt pozostał, bo i tym razem mogło być nieco szybciej. Dziękuję organizatorom za możliwość uczestniczenia w kolejnej edycji wyścigu, a kolegom i koleżankom za rywalizację na trasie biegu.