Beh na Ruprechticky Spicak
Od lewej Krzysztof Drzygała, Edek Baczewski i Kamil Pernej
Środa przywitała nas jesienną aurą. Plus pięć stopni oraz deszcz. Ogólnie ponuro, ale tylko dla tych którzy nie lubią takich dni. Ja lubię tą jesienną aurę z mgłą, mżawką i opadającymi liśćmi o ile nie trwa to zbyt długo, bo wówczas przygnębiający nastrój człowieka ogarnia i tęsknota za słońcem. 3-4 dni i wystarczy. Zobaczymy jak będzie tym razem.
Darek Kalisz na ostatnich metrach wyścigu.
W samym środku tygodnia wybieraliśmy się do Czech na pierwsze zawody cyklu BĚŽECKÉ VRŠKY 2014 Sześć biegów od 2,8km do 5,5km, a takie dystanse mogą oznaczać tylko jedno – będzie krótko i szybko. Z kilkuosobowej grupy chętnych zostało nas tylko trzech; Darek Kalisz, Kamil Pernej i ja. Bieg zaczynał się o godzinie 16:00, ale z Wałbrzycha wyjechaliśmy zaledwie kilka minut przed 15:00, bo wcześniej nie mogliśmy. Zakupy na granicy musieliśmy odpuścić, dzięki temu dotarliśmy do Ruprechtic pięć minut przed zamknięciem biura zawodów. Z tej przygranicznej wioski rozpoczynał się bieg na szczyt Ruprechtickiego Spicaka. 5,5 kilometrowa trasa i 460 metrów przewyższenia. Formalności załatwiliśmy w biurze mieszczącym się w niewielkim budynku, tuż obok miejscowego boiska. Położone nieopodal pasmo górskie okryte było chmurami, za którymi schowany był również szczyt który mieliśmy zdobywać.
Pamiątkowe zdjęcie z Miroslavem Hornychem
Kilka minut dzieliło nas do startu. Nie było mowy o porządnej rozgrzewce. Zdążyliśmy się zarejestrować oraz przebrać i wkrótce ruszyliśmy. Było pięć stopni powyżej zera. Ubrałem się w leginsy i koszulkę z krótkim rękawem. W końcu miał być to krótki, ale niezwykle intensywny bieg pod górę. Na szczyt pojechał samochód z naszymi ubraniami na zmianę, zabranymi przez obsługę zawodów na metę zawodów. Nie martwiłem się więc, że zmarznę wracając pieszo do wioski. Start nastąpił punktualnie o 16:00 Biegliśmy asfaltem prowadzącym w górę wioski. Jeden kilometr łagodnego biegu pod górę i dotarliśmy do lasu. Tam było bardziej stromo, ale wspinaliśmy się wygodnym, szerokim leśnym traktem. Czołówki wyścigu już nie widziałem. Po starcie nawet nie próbowałem z nimi walczyć.
Na tych kamieniach ruszałem się jak mucha w smole! (fragment ostatnich metrów podbiegu)
Wśród kilkudziesięciu uczestników zawodów, było kilku mocny biegaczy, których znałem z innych imprez. Po raz drugi w Ruprechticach spotkałem Edka Baczewskiego z Wałbrzycha. To niezwykle mocny zawodnik m.in. wielokrotny zwycięzca kultowej „Sudeckiej Setki” Na linii startu nie ustawił się w czołówce zawodników, ale wiedziałem, że podczas biegu będzie przesuwał się coraz bardziej do przodu. Ja miałem tylko jeden plan jakim było poprawienie ubiegłorocznego wyniku – 34 minut i 8 sekund. Jak zwykle słaba wydolność dała znać o sobie już na początku wyścigu, ale było lepiej niż rok wcześniej. Niewielki peleton rozciągnął się znacznie. Widziałem jedynie dwóch zawodników przed sobą i nikogo z tyłu. Nie padało, ale było bardzo wilgotno. Ostatnie kilkaset metrów ponownie sprawiło mi dużo kłopotu. Bardzo stromy podbieg, kamienną drogą na szczyt. Było mokro, a kamienie obsuwały się spod nóg. Widziałem już chmury nad sobą, ale ten odcinek dał mi się we znaki. Siła była, lecz co z tego jeśli płuca nie wyrabiały! Wgramoliłem się w końcu na linię mety mieszczącą się na szczycie mojej ulubionej góry. Chmury zasłaniały widok na okolice, ale i tak było pięknie! Zupełnie tak jak się spodziewałem, dlatego targałem w biodrówce ze sobą mojego Olympusa.
Początek trasy wyścigu to długi prawie kilometrowy odcinek asfaltu.
Poprawiłem swój wynik, pokonując 5km trasę biegu o przewyższeniu +412m w czasie 0:32:30 Tempo biegu 6:31min/km To są pomiary mojego Garmina, bo na dyplomie jaki otrzymałem widnieje 5,5km i czas 0:34:49 Niespodziewanie załapałem się na III miejsce w kategorii „MUZI C”, a w nagrodę zestaw piw Primator oraz kosmetyki, napój energetyczny, witaminki i baton. Niezorganizowana Polska ekipa wypadła całkiem nieźle. Sześciu zawodników i trzy miejsca na podium. Za tydzień BĚH NA KRAVÍ HORU – 3,2km również pod górę, tym razem biegamy w Teplicach nad Metui.
Znakomite piwo Primator – jedna z nagród za III miejsce w kategorii > http://www.primator.cz