Rozmowa z Krzyśkiem o I edycji DRA
Od lewej: Jarek Łuczkiewicz z Oławy (TS Regle Szklarska Poręba) i Krzysiek Wajerowski (KB Lupus Oleśnica) Zdjęcie zrobiłem po zawodach – Maraton Zielone Sudety 2013
Rozmawiam z Krzyśkiem Wajerowskim (LUPUS Oleśnica > http://kblupus.pl/wordpress/) o pierwszej edycji DYNAFIT RUN ADVENTURE i jego udziale w imprezie.
BG: Kilka słów o Dynafit Run Adventure, które pierwsze nasuną Ci się na myśl.
KW: Wspaniała impreza. Była to pierwsza edycja zawodów, ale odniosłem wrażenie, że organizatorzy i obsługa doskonale znają się na tym co robią. Ich podejście do zawodów było bardzo profesjonalne.
BG: Gdzie znajdowała się baza zawodów?
KW: Baza mieściła się w Istebnej w miejscowym ośrodku sportowym, gdzie było boisko i zaplecze. Bardzo fajne miejsce. Obok płynęła rzeka z której korzystaliśmy dla ochłody po każdym etapie, bo upał panował niesamowity.
Krzysiek na trasie Dynafit Run Adventure
BG: DRA to trzydniowa impreza. Jak rozwiązano sprawę noclegów?
KW: Noclegi należało załatwić we własnym zakresie, ale widziałem że niektórzy uczestnicy nocowali na sali w ośrodku. Była też możliwość rozłożenia namiotu na jego terenie.
BG: Ty pewnie korzystałeś z noclegu w pensjonacie Gronik w Szczyrku?
KW: Zgadza się. To niedaleko. Około 30 minut samochodem od bazy zawodów. Zawsze korzystam z gościnności Gronika > http://gronik.pl gdy jestem w tych stronach. Gospodarze robią wszystko, żeby czuć się u nich jak najlepiej. Każdemu polecam ten ośrodek. Byłeś tam, to wiesz dlaczego.
BG: Rzeczywiście – gościnność gospodarzy zrobiła na mnie duże wrażenie.
Punkt dożywiania na trasie zawodów
BG: Gdzie odbywały się starty poszczególnych etapów?
KW: Właściwie oprócz jednego startu, do którego zawodnicy zostali podwiezieni. Pozostałe starty i meta zawodów były na boisku w Istebnej.
BG: Co mógłbyś powiedzieć o osobach biorących udział w imprezie.
KW: Zdecydowanie byli to miłośnicy biegów górskich na długim dystansie. Wielu uczestników miało na sobie koszulki z takich imprez jak: Bieg Rzeźnika, Maraton Karkonoski, czy MGS…
Trzydniowe zmagania i trzydniowy upał!
BG: Jak scharakteryzowałbyś poszczególne odcinki wyścigu?
KW: Pierwszy odcinek to według mnie łatwa trasa. Może to moje subiektywne odczucie, ponieważ był to pierwszy etap, na który ruszamy wypoczęci. W każdym razie była ciekawa. Miałem wrażenie, że organizator zadbał o to, by była urozmaicona. Dlatego oprócz szerokich szutrowych traktów, były wąskie kamienne, czy gruntowe odcinki, po których ponownie wbiegało się na wygodne leśne dukty. Były też odcinki asfaltowe. Mogę powiedzieć, że ten etap biegłem na 80 procent moich możliwości, pomimo to, że niektóre fragmenty trasy pokonywałem nawet poniżej 4 min/km
W kolejnym dniu odczuwałem ból piszczeli. To był efekt bardzo szybkich zbiegów. Dlatego teraz traciłem na zbiegach to, co dzień wcześniej na nich zyskałem. Ten etap był znakomity dla szybkich biegaczy, bo było na nim dużo długich męczących podbiegów i równie długich zbiegów.
Trzeci dzień to odrabianie strat, po słabszym poprzednim etapie. Tutaj trasa była bardziej techniczna. Znakomita dla doświadczonych „górali” Dużo ciężkich odcinków. Mógłbym porównać ten etap nawet do MGS-u, czy Maratonu Karkonoskiego. Było ciężko. Trudny teren i kolejny dzień upału. Temperatura dochodziła do 32 stopni. Upał mocno dawał się we znaki.
Kamienny zbieg na trasie DRA
BG: Krzysiek. Masz za sobą udział w kilku imprezach na dystansie ultra. Powiedz, czy bieg etapowy z sumą kilometrów dających dystans ultra, jest łatwiejszy od biegu ciągłego na takim dystansie?
KW: Trudno mi jednoznacznie określić, czy łatwiej jest przebyć 110km w trzy dni, czy w ciągu jednego dnia. Trzy etapy, jak to miało miejsce w Beskidach podczas DRA powodują to, że każdy odcinek biegnie się o wiele szybciej, bo jednak jakaś regeneracja była. Ale wbrew pozorom nie możemy przeznaczyć całego czasu między etapami tylko na odpoczynek. Wielu uczestników musi wrócić do miejsca noclegu i ponownie przyjechać na start, do którego należy również przygotować się itd. Po moim jedynym starcie w tego typu wyścigu nie jestem w stanie określić, co jest trudniejsze.
BG: Za udział w imprezie należało uiścić opłatę startową od 200 do 500zł za osobę. W zależności od dystansu i terminu wpłaty. Co było w pakiecie startowym? Pytam, bo dla wielu uczestników biegów w Polsce to bardzo ważne.
KW: I byliby bardzo rozczarowani, bo w pakiecie znajdował się jedynie numer startowy i opaska z chipem.
BG: Nie było żadnych gadgetów, ani pamiątkowej koszulki?
KW: Koszulka była dla każdego, ale na mecie zawodów. Trzeba było na nią solidnie zapracować. Litry potu, krwi oraz łez i koszulka jest twoja. Kiedy kończyłem ostatni etap, nie mogłem nacieszyć się myślą, że za kilka kilometrów otrzymam na mecie koszulkę finiszera. Dla osoby postronnej to zwykły t-shirt, lecz dla uczestników zawodów, cenna nagroda o którą każdy walczył na trasie biegu, a teraz może z dumą nosić na sobie. Jak wiele radości z jej zdobycia mają uczestnicy zawodów było widać na mecie w Istebnej.
Koszulka finiszera o którą trzeba było nieźle powalczyć na trasie zawodów
BG: Jak wyglądało oznaczenie trasy?
KW: Bez zarzutu. Trasa była nieźle oznaczona. Był jeden przypadek, gdzie uczestnicy zawodów pomylili trasę. Wiesz jak to jest. Jeden zawodnik biegnie w niewłaściwą stronę, a reszta za nim, bo tempo biegu i chęć dogonienia zawodnika przed sobą często powoduje to, że nie uważa się na trasie.
BG: Co mógłbyś powiedzieć na temat organizacji i zaopatrzenia punktów dożywiania.
KW: Punkty były znakomicie zaopatrzone. Pomarańcze, banany, kawałki arbuza, woda, napoje izotoniczne, energetyki itd. Niczego nie brakowało. Trasy nie oznaczono co kilometr, ale na punktach były informacje na którym dany punkt się znajduje. Poza tym na mecie zawodów jedzenia nie brakowało. Każdy mógł posilić się bez ograniczeń.
Dynafit Run Adventure 2014 – zawodnik na trasie
BG: Powiedz co sądzisz o dostępie do informacji na temat zawodów, wyników itd. Na wielu zawodach często nie można doprosić się nawet o nieoficjalne wyniki.
KW: Na Dynafit Run Adventure nie było z tym problemu. Obsługa była bardzo profesjonalna. Można było dowiedzieć się o swoim miejscu w kategorii open lub wiekowej. W całości wyścigu lub na konkretnym etapie. To działało naprawdę bez zarzutu.
BG: Wyścig odbywał się w dwóch kategoriach: Trophy – dystans 110km i Challenge – dystans 80km oraz w kategorii teamów na tych dystansach. Ty startowałeś w tym dłuższym. Czy według Ciebie takie podziały na różne dystanse do pokonania są potrzebne?
KW: Zdecydowanie. To stwarza znakomitą możliwość udziału w tego typu zawodach początkującym zawodnikom, ale również tym, którzy mieli na przykład dłuższą przerwę spowodowaną kontuzją. Na dłuższej trasie mogą rywalizować bardziej zaawansowani biegacze ultra.
Dynafit Run Adventure – uczestnicy biegu przed startem
BG: Twój ostateczny wynik w wyścigu?
KW: W końcowej klasyfikacji byłem 12-ty w kat. open. Nie obyło się bez walki o tą pozycję. Po pierwszym etapie byłem 11-ty, po drugim spadłem na 17-tą pozycję, a na ostatnim odrobiłem kilka pozycji kończąc ten etap na 13-tym miejscu. Było nieźle. Ten wyścig był dla mnie kolejnym doświadczeniem. 110km trasę skończyłem z łącznym czasem 11:38:25 W kategorii M1 zająłem wysoką ósmą pozycję na 41 uczestników.
BG: Czy poleciłbyś ten bieg innym miłośnikom biegów terenowych?
KW: Oczywiście. Pierwsza edycja DYNAFIT RUN ADVENTURE zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Dobra organizacja zawodów, znakomite trasy w pięknych górach. Zacięta rywalizacja. Było wszystko czego potrzebują miłośnicy biegania.
Dynafit Run Adventure – zawodniczki na trasie biegu
BG: Na początku naszej rozmowy wspominałeś o Twojej współpracy z Marcinem Świercem.
KW: Miałem na myśli jego trenerską opiekę nade mną. Czego efektem są coraz lepsze wyniki jakie osiągam. Pamiętasz mój ubiegłoroczny sezon startowy?
BG: Oczywiście. W połowie sezonu wyglądałeś na bardzo przemęczonego, a do końca było jeszcze sporo czasu.
KW: Tak właśnie było. Dużo kilometrów na treningach w szybkim tempie. Mnóstwo startów i w połowie sezonu mój ilościowy trening zaczynał przynosić negatywne efekty. Trochę mnie to podłamało i szukałem rozwiązania, bo wiedziałem, że robię coś nie tak. Postanowiłem poszukać pomocy u doświadczonych ludzi, którzy tym się zajmują. Tak trafiłem na obóz biegowy prowadzony przez Piotra Herzoga i Marcina Świerca. Tam też Marcin po dokładnym przeanalizowaniu moich treningów i startów zaproponował drastyczne zmiany. Mówiąc krótko miałem przejść z treningu ilościowego na jakościowy. Każdy trening miał być przemyślany i mieć jakiś konkretny cel itd. Efekty tego podejścia już są dla mnie odczuwalne, bo biegam mniej, a na zawodach wyniki mam lepsze.
BG: Jednym słowem warto konsultować się z profesjonalistami.
KW: Takie profesjonalne podejście polecam każdemu, komu zależy na postępach w bieganiu. Ja uczestniczyłem w szkoleniach prowadzonych przez Piotrka Herzoga i Marcina Świerca w Górach Stołowych > http://www.szczelinka.pl/obozy-biegowe Mogę pochwalić się, że obecnie należę do grupy biegaczy którą opiekuje się Marcin.
BG: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Bieszczadach.
Strona www DYNAFIT RUN ADVENTURE > http://www.runadventure.pl
W materiale (za zgodą organizatora) wykorzystałem zdjęcia z fanpage FB – RUN ADVENTURE
Slavo 65