Krosy w „Przełomach pod Książem”
Na zdjęciu wejście do mojego Raju. Niezbyt zachęcające, ale dzięki temu biegam tam w samotności i prawie nigdy nikogo nie spotykam podczas moich wędrówek w wąwozie. Tak było w czasie ostatnich czterech krosów. Muflony widziałem codziennie, a ludzi na szczęście nie. Bywa także, że zasięg telefonu komórkowego również wysiada i trzeba uważać, żeby nie spaść do rzeki, bo nie wiadomo kiedy nas odnajdą. Niby cywilizacja, ale jednak odludzie. Przełomy pod Książem to miejsce wyjątkowe. Z jednej strony Wałbrzych z drugiej Świebodzice, a tutaj na niepozornym, niewielkim obszarze, taka przyrodnicza perełka. Większość ludzi odwiedzających Zamek Książ nie zapuszcza się na teren rezerwatu, pomijając ten niesamowity wąwóz. I bardzo dobrze 😉 Byłem w Alpach, Dolomitach, Tatrach itd. i widziałem wiele wspaniałych miejsc. „Przełomy” to wybryk natury w tych stronach, bo wokół są niewielkie wzniesienia, nie przekraczające 500 metrów, a wąwóz charakteryzuje się stromymi ścianami, dochodzącymi do kilkudziesięciu metrów, pomiędzy którymi płynie rzeka z licznymi niewielkimi kaskadami. Dlatego doceniam to wspaniałe miejsce, bo tutaj wygląda ono wyjątkowo. Po jednej stronie wąwozu Zamek Książ – po drugiej malownicze ruiny Starego Książa, a kilka kilometrów dalej ruiny Zamku Cisy.
Efektowne ruiny Starego Zamku. Z punktu widokowego położonego w pobliżu, można dojrzeć Zamek Książ położony po przeciwnej stronie wąwozu oraz ścieżkę z Diabelskimi Mostkami prowadzącą wzdłuż skał.
Mostek poniżej Starego Zamku. Do którego prowadzi bardzo stroma ścieżka ze Starego Zamku. Próbowałem kiedyś tamtędy zbiegać na maksa, a jak się to dla mnie skończyło nie muszę chyba wspominać.
Jeden z „Diabelskich Mostków” prowadzący w okolice Zamku Książ. Przepiękny trawers rozciągający się w górnej części wąwozu. Z kilku miejsc widać Książ i Stary Zamek. Obiekty najbardziej widoczne są zimą oraz wczesną wiosną i późną jesienią.
Przekrój 20km krosu w Przełomach pod Książem oraz prawą stroną równie pięknego Wąwozu Szczawnika. Końcówka biegu to kilka kilometrów w okolicach stawów z finiszem na mojej dzielnicy Podzamcze. Wąwozy to znakomity teren do mocnych krosów, który można przebyć w kilku wariantach.
Na nieostrożnych turystów czekają takie niespodzianki. Na kładkach zawsze zwalniam, bo wiele desek jest uszkodzonych.
Fragment pięknego trawersu. Nie wiem co mnie ostatnio naszło na bieganie w wąwozie. Plan treningowy z powodu przeziębienia i kontuzji śródstopia prawej nogi legł w gruzach. A teraz ten przepiękny wąwóz? Może śnieg do końca roku nie spadnie i będę mógł jeszcze raz z Radkiem zajrzeć w te strony. Weźmiemy swoje lustrzany i zrobimy kilka ciekawych zdjęć. To będzie fartlek: zdjęcia, bieg, zdjęcia, bieg, a co nie wolno?
Cały rok się spinałem. Teraz chciałem wreszcie pobiegać, a tutaj można naprawdę się zatracić. Tempo nie jest imponujące bo teren trudny i niebezpieczny, ale moc w kopytach trzeba mieć.
Zamek Książ z punktu widokowego na trasie mojego krosu.
Druga strona wąwozu i Ścieżka Hochbergów. Tędy trasa przebiega tuż nad rzeką, ale miejscami jest kilkanaście metrów wyżej.
Piękne porośnięte mchem kamienie do których słońce rzadko kiedy dociera.
W takich miejscach lepiej przejść do marszu. Rzeka co najmniej 15-20 metrów niżej, a ścieżka bardzo wąska i zasypana mokrymi, śliskimi liśćmi.
Tajemnicze przejście wykute w skale znajdujące się pod koniec najciekawszego fragmentu wąwozu. I to by było na tyle. Moje zdjęcia nie oddają nawet w 20 procentach piękna tego miejsca.
Slavo65