Luty – podsumowanie miesiąca
196 kilometrów to wszystko na co było mnie stać w tym miesiącu. Nigdy nie biegałem w zimie, dlatego nie byłem przygotowany na różne niedogodności związane z trenowaniem w terenie o tej porze roku. Wiele spraw zupełnie mnie zaskoczyło, chociaż mam do czynienia ze śniegiem i mrozem prawie od półwiecza. Ale bieganie na mrozie, po śliskich, zasypanych śniegiem górskich i leśnych ścieżkach. Zamarzniętych kałużach i wąskich zbudowanych ze zmrożonego błota koleinach. Często o zmierzchu przy świetle latarki, to nie to samo co chodzenie do marketu na zakupy. Co nie znaczy, że nie można złamać nogi idąc zimą po mieście. Trenując w lutym popełniłem kilka drobnych błędów treningowych i niestety jeden duży taktyczny, który zaowocował kontuzją. Tym błędem było bieganie długich tras w trudnych warunkach, do których nie byłem fizycznie przygotowany. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby skrócenie dystansu i zwiększenie ilości treningów w miesiącu. Wybiegałbym wówczas zakładaną ilość kilometrów i zmniejszyłbym możliwość nabawienia się kontuzji. Niestety tego nie zrobiłem i nadwyrężone stawy i ścięgna nóg odmówiły posłuszeństwa. Najpierw wysiadła lewa noga, później prawa i w efekcie siedzę na tyłku na mojej wysłużonej kanapie. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Jutro spróbuję zrobić mały rozruch. Pięć kilometrów truchtem i mam nadzieję, że od poniedziałku będę mógł wrócić na biegowe ścieżki.