Kwiecień – mozolny powrót do biegania
Wczorajszy trening w Przełomach był deszczowy, ale na bogato: muflony, sarny i dzik. Dzik którego widziałem dzień wcześniej. Zwierzak nie pęka i lgnie do ludzi, a jeśli dziki zwierz nie lęka się ludzi, to znaczy, że coś mu dolega na umyśle i lepiej go unikać. Dzisiaj na łąkach przylegających do Wałbrzycha było nieco skromniej: sarny i zając zamiast dzika, ale ten wolał się oddalić ode mnie czym prędzej.
Dwoma 14km treningami dobiłem do 200km w kwietniu, lecz tempo w tym miesiącu było turystyczno-sportowe (5:45-6:20), bez żadnych akcentów, ponieważ uznałem, że zwiększenie kilometrażu o 300% w stosunku do poprzedniego miesiąca, to wystarczająco duże obciążenie dla mojego chylącego się ku upadkowi organizmu.
W maju chciałbym zrobić nieco więcej kilometrów, podkręcić tempo na niektórych treningach i dodać odrobinę akcentów. Mocniejszy trening planuję dopiero od czerwca, bo zbyt mocno zjechałem z formą w dół i pomału muszę się odbudowywać, by nie robić niepotrzebnych przerw spowodowanych zbyt intensywnym treningiem.
Mimo trudności wielu biegaczy robi swoje i biega, bo nie dali się ogłupić propagandzie mającej na celu wprowadzenie zbiorowej histerii, co częściowo rządzącym się udało. Dlatego zachowujmy ostrożność i higienę na co dzień, dbajmy o siebie oraz o swoich bliskich ZAWSZE, a nie tylko jeśli ktoś nam to jakimiś rozporządzeniami nakaże i będzie dobrze.
Slavo65