Mój pierwszy trening z nastawieniem na PULS. :)

Na śniadanie talerz zupy typu krem z botwinki, według własnego pomysłu. Dwie godziny później smoothie z melona, jabłka, daktyli oraz kiwi. Później mała czarna, zakupy i ruszam w knieje, aby biegać w cieniu, w miarę możliwości ukrywając się przed słońcem, a między drzewami 29 stopni! Dlatego na wszelki wypadek zabrałem ze sobą pół litra Coca Coli – napoju, który rozprzestrzeniony przez amerykańskich imperialistów zawładnął światem! W Polsce skutecznie wypierając, znakomity kwas chlebowy, zwany złośliwie „wiejską” oranżadą. Może warto ponownie po  niego sięgnąć, zamiast żłopać Colę? Kalorii ma nieco mniej, ok. 30kcal na 100ml, w Coli jest 42kcal Ale kwas chlebowy wzmacnia odporność, reguluje trawienie, a nawet sprzyja odchudzaniu. Najbardziej słynie z tego, że szybko gasi pragnienie i orzeźwia, dlatego sprawdza się w czasie upałów. Cola natomiast nie ma nic oprócz cukru.

Ruszyłem do Książańskiego Parku. Pobiegłem długo nie uczęszczaną ścieżką, prowadzącą wzdłuż rzeki z lewej strony oraz zarośniętego drzewami i krzakami zbocza z prawej strony. Najwyraźniej nie tylko ja tam przestałem zaglądać, bo ścieżka zarośnięta była niemiłosiernie, a po ostatnich deszczach – pokrzywy bestie osiągnęły niesłychane rozmiary. Napierałem! Ale kilkaset metrów biegu  przez pokrzywy, czuję nadal. Później było pod górę i dalej Wściekłym Leonem w dół do rzeki Pełcznicy i Przełomy pod Książem. Dalej do Doliny Różaneczników, aby nacieszyć oczy widokiem pięknych kwiatów. Później trawers Wilka oraz wspinaczka do Zamku Książ i ulubione półki skalne. Zbieg kamienną 400-setką i ponownie Przełomy. Później wspinaczka na krawędź wąwozu, a na koniec gleba! Ale chyba ze zmęczenia, bo na miejscu zdarzenia nie zauważyłem, żadnego wystającego kamienia, ani korzenia.

To był mój pierwszy trening pod tętno, na które powoli się przestawiam, a w takich warunkach, jakie panowały dzisiaj zrobiłem swoje, biegnąc wolniej niż zwykle, chociaż nogi podawały. Ale musiałem się hamować, żeby nie wyjść z pulsem poza przewidziane ramy, a dzisiaj nie było to trudne. Byle podbieg i już 150 jednostek na liczniku. Zaczynam przekonywać się do biegania pod puls, chociaż na tym, też trzeba się znać, bo można popełniać błędy w swoich założeniach. 20km zrobiłem w ponad dwie godziny. Tempo wolne, a przewyższenia było niewiele +485m w górę i -488m w dół.

Dotychczas biegałem na TEMPO, ale ostatecznie PULS, bardziej mnie przekonuje. Dlaczego? Podam przykład. Biegnąc swobodnie 10km, w średnim tempie po 5:00 w temperaturze +/- 20 stopni, w dzień wolny, wyspani, a tym samym wypoczęci i zrelaksowani. Włożymy w taki trening mniej wysiłku, niż w dniu, w którym pokonujemy taki sam dystans, z tą samą prędkością, lecz po źle przespanej nocy z powodu dolegliwości organizmu i dniu ciężkiej pracy, w piekielnym upale, który nadciągnął. Ten sam dystans, ta sama prędkość, lecz intensywność o wiele większa, grubo wykraczająca poza ramy biegu swobodnego. Puls w takim wypadku jest o wiele większy, niż podczas poprzedniego treningu, ponieważ nasz wysiłek włożony jest o wiele większy z powodu nie sprzyjających warunków. Patrząc na puls, okazuje się, że nie był to dla nas bieg spokojny, tylko bardziej intensywny wysiłek. Zachodzi więc pytanie: czy wykonaliśmy trening o który nam chodziło? Bieganie „na puls” to dla mnie nowość, chociaż temat ten jest mi od dawna znany, ale upierałem się przy bieganiu w tempie. Czas na zmiany i zobaczymy co z tego wyjdzie. Ale temat biegania pod puls, muszę jeszcze bardziej poznać, ponieważ tylko z pozoru wygląda on banalnie prosto.

Slavo65

Możesz również polubić…