Radość z obserwowania innych ludzi.

Bieżnia to zło konieczne, przynajmniej tak podchodzę do biegania na bieżni mechanicznej, lecz wcale to nie oznacza, że bieganie w pomieszczeniu jest złe. Robię to z konieczności i szczerze mówiąc, w siłowni czuję się jak buddyjski mnich w hipermarkecie, podczas świątecznych promocji. Może dlatego, że do biegania nie potrzebuję towarzystwa innych ludzi, co nie jest idealnym rozwiązaniem, bo trudno wówczas udokumentować jak zajebiście bawię się biegając, a do zrobienia samojebki, mam za krótkie ręce. Taka jest cena samotnego biegania! Zero lanserskich zdjęć. Poza tym uważam, że jestem za mało atrakcyjny, by wygląd ponad 50-cio letniego faceta, zajechanego treningiem, zachęcił kogoś do biegania i świadomość małej atrakcyjności takich zdjęć, mocno powstrzymuje mnie przed wrzucaniem ich na fejsa.

Do końca marca biegam pod dachem i nigdy w życiu bym nie pomyślał, że będę odczuwał radość z obserwowania innych ludzi. Ja robię swoje, oni swoje i tak powinno być. Fajnie jest popatrzeć, jak ludzie męczą się, podobnie jak ja – dając sobie wycisk z własnej woli! Na razie plan jest realizowany, pomimo małych zgrzytów, gdyż grypa jelitowa przywitała mnie na początku lutego i trzy treningi musiałem odpuścić. Chociaż, gdybym podsumował wszystkie metry, jakie przebyłem w drodze do kibla plus powrót do zadań, z pewnością uzbierałoby się kilka kilometrów truchtu. Ale Jack Daniels, ani Jerzy Skarżyński, nic nie mówią na ten temat, więc nie ma co się wychylać i trzeba pominąć ten kilometraż milczeniem. W lutym wybiegane mam 27km z zaplanowanych 80-ciu, a jak będzie dalej to się okaże.

Slavo65

Możesz również polubić…