Udany start w RXT i 361km w listopadzie
Listopad był dla mnie najbardziej udanym miesiącem w tym roku. Oczywiście jak to u mnie bywa – nie trzymałem się planu. Nie wiem z czego to wynika, czy ze zbyt ambitnych założeń, braku konsekwencji, czy pecha? W każdym razie wybiegałem 361km z planowanych 400-tu. Tempo wolne, ze skromną ilością akcentów i bez treningów specjalistycznych. Większość biegaczy w tym czasie robi tradycyjne roztrenowanie. Ja nie miałem się z czego roztrenowywać, dlatego chciałem spokojnie wejść w cykl treningów przygotowujących mnie do 2016 roku. BS-y w wolnym tempie i nic więcej, ale za to ze zwiększonym kilometrażem. I tutaj może przesadziłem, bo gdybym wykonał plan, kilometraż wzrósłby o około 20 procent w stosunku do miesiąca poprzedniego. Może to za dużo? Zwłaszcza przy skromnym całorocznym przebiegu? Nie wiem. W każdym razie w końcówce miesiąca musiałem zwolnić, bo organizm nie wyrabiał. I w ostatni miesiąc tego roku wchodzę z nadwyrężonym Achillesem, licząc na to, że maść lecznicza i kilka dni przerwy wystarczą, żeby wyjść z opresji. Jutro skromny trening. Jeśli będzie dobrze, to do końca tygodnia, robię kilku kilometrowe BS-y i wracam do swojego człapania dodając do tego treningi siły biegowej. Przede mną jeszcze jeden start w tym roku – 2 Cross Lasów Złotowskich o Puchar Nadleśnictwa Oleśnica Śląska organizowany przez ekipę z Oleśnicy. Fajnie jest wystartować w zawodach na których zna się co czwartą osobę. Każdy oczywiście mówi, że to bieg po sezonie, na roztrenowaniu, spotkanie towarzyskie i będzie luzik, ale … Wygrać nie dadzą! Ha! Ha!
fot. Jacek Ryczyński
Będzie jednak o co walczyć. Bo dystans pokonać trzeba, aby otrzymać taki piękny medal. I to mi się podoba w tym naszym polskim bieganiu – pamiątkowe medale, ale nie za darmo, za wysiłek włożony w pokonanie trasy! Byłem na pierwszej edycji zawodów. Trasa wspaniała, bo wszystkie terenowe trasy takie są. Przynajmniej dla mnie. Nie wiem jak będzie w tym roku, ale czuję, że ten kros zostanie w wielu biegowych kalendarzach jako końcowy bieg sezonu – na roztrenowaniu oczywiście! Lubię takie imprezy na które przyjeżdża więcej biegaczy niż lanserów, bo na nich jest prawdziwy biegowy klimat. Dlatego jadę tam ponownie.
Drugi raz w tym roku w pierwszej trójce M 50
W połowie listopada (14.11.2015r.) startowałem w Jeżowie Sudeckim na Górze Szybowcowej położonej tuż obok Jeleniej Góry. Wiosenny start z powodu kontuzji musiałem odpuścić, ale na jesienną edycję mogłem jechać. Mój udział w tym ciekawym krosie wypadł nadspodziewanie dobrze. Nie nastawiałem się na dobry wynik, bo od kilku tygodni robiłem tylko spokojne BS-y. I właściwie jechałem w ciemno, bez żadnego planu, albo raczej z założeniem: jak będzie dobrze – biegnę do mety tak szybko jak tylko się da i było dobrze! Zawody ukończyłem na 22 pozycji open zajmując 3 m-ce w kategorii wiekowej M50. 10km dystans biegu, dla mnie dłuższy o około 500m (pomyliłem trasę), pokonałem w czasie 0:54:25 Trasa zawodów była bardzo ciekawa, zbiegi, podbiegi jak to na górskim krosie. Technicznie łatwa, ale wymagająca. Na szczęście pogoda nam sprzyjała i mimo jesiennej aury w trakcie imprezy było całkiem przyzwoicie.
Nieoficjalnie dowiedziałem się, że wiosenna edycja RXT Runextreme Ledwie Dycha w 2016r. odbędzie się 01.05.2016r. a jesienna 12.11.2016r. Jeśli taki będzie termin, to na jesienną edycję się załapię. Wrzucam info dla miłośników krótkich dystansów w terenie, bo warto tam pojechać. Organizacja biegu dobra, trasa ciekawa i piękne okolice.
Info o treningach znajdziecie na fp zawodów > https://www.facebook.com/WaligoraRUNcross