Aloe Vera Fresca – żel z ciekawej rośliny
Plantacja Aloesu na Lanzarote
Kilka dni pobytu na Wyspie Wulkanów, wypoczynek, trochę wrażeń, spostrzeżeń i odkryć do których należy m.in. aloes. Nie dlatego, że roślina nie była mi znana, bo przez wiele lat jeden z jej okazów rósł w doniczce stojącej na parapecie rodzinnego domu. Ale dlatego, że nie zgłębiałem wiedzy o niej i w zasadzie była mi obojętna z wyjątkiem nielicznych dni, gdy musiałem opiekować się roślinami zgromadzonymi w mieszkaniu. Na wyspie nabyłem żel chłodząco – rozgrzewający, aby wypróbować kolejny środek służący do przyspieszenia regeneracji organizmu. O żelu niewiele będzie napisane, a raczej prawie wcale. Ponieważ jego właściwości mogę ująć kilkoma słowami; „znakomicie chłodzi i rozgrzewa” Myślę, że zaciekawi Was garść informacji dotycząca aloesu, bo może komuś przydadzą się lecznicze właściwości rośliny i zechce z nich skorzystać stosując nie tylko maść rozgrzewającą.
Interesująca prezentacja rośliny w zakładzie wytwarzającym produkty z aloesu na Wyspie Wulkanów
Podczas jednej z wycieczek po Lanzarote, w programie była wizyta w firmie wytwarzającej produkty z aloesów. Tam też dzięki ciekawej prezentacji mogłem wspólnie z innymi, zapoznać się z rośliną znaną ludzkości od tysięcy lat. Poznaliśmy właściwości aloesu, pochodzenie rośliny, zastosowanie itd. Szczególnie cenna była uwaga dotycząca procentowego udziału rośliny w danym produkcie. Nie dotyczy to jedynie aloesu lecz również innych produktów kosmetycznych, leczniczych czy żywnościowych. Na przykład: Balsam z Aloesu o dumnej nazwie „ALOE CREAM face and body” kupiony w markecie w Playa Blanca. Nazywany jest kremem aloesowym. Zgodnie z przepisami produkt zawierający zaledwie kilka procent jakiegoś składnika może w swej nazwie go używać. Dlatego bardzo ważne jest sprawdzenie w składzie produktu, ile interesującego nas składnika posiada (aloesu, witaminy C, soku jabłkowego, tłuszczu itd.). W balsamie (kremie) o którym wspominam, na etykiecie nie był podany procent zawartości aloesu, ale tutaj przydała się kolejna cenna uwaga prezenterki. Pani wspominała o tym, że miejsce interesującego nas składnika na liście mówi o tym, ile znajduje się jego w produkcie. Im dalej na liście tym mniej. Aloe Vera w balsamie nabytym w markecie, za jedyne 4 Euro był dopiero na 12-tej pozycji! Natomiast w żelu chłodząco – rozgrzewającym kupionym w sklepie firmowym za 29 Euro (taką samą ilość) Aloe Vera stanowi 96 procent składu. Kupując go zapłaciłem dużo, ale za to co chciałem. Wspominam o tym, ponieważ producenci ciągle nas okłamują. Robiąc to zgodnie z przepisami, które zostały tak skonstruowane, żeby można było to bezkarnie robić. Według mojego systemu wartości, wprowadzanie w błąd lub świadome przemilczanie – również jest okłamywaniem. Niestety podczas codziennego zmagania z życiem tracimy czujność i dajemy się oszukiwać. Oto przykład; na etykiecie soku pewnej firmy – wielkimi literami pisze: „Malina”, a w tle, na kolorowym zdjęciu widnieją dorodne, soczyste, krwiście czerwone maliny. Pod spodem drobniutkim drukiem, zlewającym się z tłem pisze; „ Syrop owocowy o smaku malinowym” Z drugiej strony jest jeszcze ciekawiej: 65 procent soku malinowego (to i tak nieźle), sok z czarnej porzeczki i marchwi oraz inne składniki. W sumie całkiem przyzwoicie, bo to produkt polskiej renomowanej firmy. Jednak byliśmy przekonani, że nabyliśmy sto procent soku malinowego, ale jesteśmy w plecy 35 procent! Czy ktoś chciałby dostać pensję o 35 procent niższą? Można powiedzieć, że wszystko jest w porządku: pisze? Pisze. To trzeba było przeczytać. Czytajmy więc te drobniutkie literki i nie dajmy robić się w konia. A teraz o aloesie rosnącym na wyspach.
[youtube Ewxi82vJuEQ nolink]
Posłuchajcie o roślinie na YouTube