Półmaraton w Jedlinie – pierwsza edycja

01. Jedlina - ekipa

Powyżej kilka osób, które z przyjemnością mogłem ponownie spotkać podczas zawodów

Niedziela. Piękna pogoda. Temperatura w granicach 20 stopni i chłodny, lekki wiatr. Nic, tylko biegać! Kilka dni wcześniej zanosiło się na to, że podczas zawodów będzie nieznośny upał. Na szczęście padający przez kilka dni deszcz, przyniósł znaczną ulgę. Do Jedliny na „Górski Półmaraton Jedlina Zdrój” pojechałem z Małgorzatą Raducką i Markiem Swobodą. Dla niej start w górskim półmaratonie z nawiązką (23km) był debiutem na tak długim dystansie. Dla niego kolejne zawody w jego wieloletnich startach. Marek był jednym z faworytów imprezy, ale w walce o zwycięstwo nie będzie miał łatwo. Na zawody miał przyjechać Piotr Herzog, którego od kilku sezonów, śmiało można zaliczyć do światowej czołówki ultra maratończyków, a jego dziewiąte miejsce w tegorocznej edycji Ultra Trail Mt. Fuji – ultra maratonie na dystansie 168km, jest tego najlepszym potwierdzeniem. Na liście startowej widziałem mocnych Czechów; Penca Ondreja – ubiegłorocznego zwycięzcę Maratonu Zielone Sudety. Spotkałem również Miroslawa Hornycha – drugiego zawodnika w MGS-ie 2012. Było jeszcze kilku mocnych biegaczy z Polski, oraz bardzo szybki Robert Kubiak z Jedliny. Na miejsce przyjechali coraz mocniejsi Piotr Holly i Michał Rais z Wałbrzycha, których również bym nie lekceważył.

02.Michał i Piotr

Michał Rais (165) i Piotr Holly (2) z Wałbrzycha

Ciekawił mnie start Jarka Łuczkiewicza z Oławy. Wiedziałem, że ten bieg wchodzi w cykl jego przygotowań do dłuższych dystansów, ale na pewno nie przyjechał tutaj potruchtać. Przygodę z bieganiem zaczęliśmy mniej więcej w tym samym czasie, ale Jarek bardzo profesjonalnie podchodzi do tego tematu i ze swoimi wynikami coraz mocniej ode mnie się oddala. Stąd moje zainteresowanie jego startem. Łukasz Beczkowski który też przyjechał z kolegami z Nowej Rudy, również robi znaczne postępy. Jest młody, pracowity, konsekwentny i ambitny. Po prostu ma cechy, których ja niestety nie posiadam. Kiedyś chociaż byłem młody, ale czas mija nieubłaganie. W Jedlinie chciałem znaleźć się w pierwszej setce uczestników biegu z czasem 1:55:00, o ile ten wynik na to pozwoli oraz jeśli go zdołam osiągnąć. Przyznam, że nie mogłem doczekać się tego startu. Nie ze względu na tunel którym mieliśmy przebiegać, bo pokonywałem go kilka razy na treningach i nie był on dla mnie tajemnicą. Muszę szczerze przyznać, że za każdym razem robił na mnie wrażenie. Mnie interesował całokształt trasy, wytyczonej w malowniczych Górach Czarnych przyległych do Wałbrzycha. W góry te wciśnięte jest niewielkie uzdrowisko Jedlina Zdrój – miejsce startu i mety zawodów. Dojechaliśmy na parking położony niedaleko bazy zawodów, mieszczącej się w miejscowym kompleksie sportowo – rekreacyjnym. Marek poszedł załatwiać formalności, a my udaliśmy się w kierunku bramy startowej, gdzie byliśmy umówieni ze znajomymi.

03.Start Jedlina 2 - zdjęcie Ani

Około 500 zawodniczek i zawodników rusza do walki na trasę półmaratonu!

Radek był już na miejscu. Spotkaliśmy Grześka i Mariusza ze Strzegomia. Malwinę i Janusza z Wrocławia. Jarka z Oławy oraz sporą grupę znajomych biegaczy z Wałbrzycha. Wolnych strzelców takich jak ja oraz Radek i zrzeszonych w klubach i stowarzyszeniach: KB Faurecia Wałbrzych, TeMMPo, Grupa Biegowa z Wałbrzycha, WKB i Dęby Wałbrzych. W sumie nazbierała się spora ekipa biegaczy z mojego miasta. Rozgrzewając się i czekając na start, spotkaliśmy naszego Prezydenta Romana Szełemeja. Pytaliśmy czy startuje, bo kilka dni temu ktoś rzucił pogłoskę o jego udziale w tym biegu. Pan Prezydent zaprzeczył, życząc nam udanego startu. Niestety nie spotkałem wszystkich znajomych osób, które tutaj przyjechały. Z wieloma mogłem chociaż przez chwilkę porozmawiać. Cieszą mnie takie krótkie spotkania, pamiątkowe zdjęcia, a później zacięta rywalizacja, bo koleżeństwo, koleżeństwem, ale podczas zawodów nie ma litości! W końcu przyjechaliśmy tutaj dobrze się bawić, powalczyć z konkurencją i własnymi słabościami, a nie prawić sobie uprzejmości. Z Radkiem bawiliśmy się już kilka dni przed biegiem. Piotrek Herzog wspomniał na FB, że ten start traktuje treningowo, czego nie kwestionowaliśmy. Ale inni znajomi zaczęli mówić tak samo (zmówili się czy co?) i wkrótce okazało się, że należymy do nielicznej grupy, która przyjechała do Jedliny walczyć na maksa. Ubaw mieliśmy dlatego, że dotychczas wielu naszych znajomych przed jakimś startem wyliczało swoje kontuzje, choroby i różne dolegliwości utrudniające skuteczny trening. Oczywiście, gdy następuje start, zapominają o tych ułomnościach i prawie za każdym razem sprawiają nam biegowy łomot. Przyzwyczaiłem się do tego czarowania i nawet polubiłem, bo można się przy tym nieźle ubawić.

04.Medale - zdjęcie Ani

Piękne medale czekały na każdego kto pokona trasę półmaratonu

Organizator postarał się o dobrą reklamę zawodów i wyglądało na to, że przyjedzie maksymalna liczba uczestników – 500 zawodniczek i zawodników z całej Polski oraz liczna ekipa z Czech. Ruszyliśmy punktualnie w samo południe! Biegliśmy kilkaset metrów asfaltem, później przez łąki z których roztaczał się widok na najbliższe wzniesienia. Dalej szutrem i przez główną drogę, gdzie obstawa zawodów wstrzymała ruch by nas przepuścić. Nie na długo, bo peleton biegaczy jeszcze zbyt mocno się nie rozciągnął. To był dopiero drugi kilometr biegu. Dotarliśmy do starego dworca w Jedlinie i podziemnym przejściem przebiegliśmy na drugą stronę czynnych torów kolejowych linii Wałbrzych – Kłodzko. Przebiegaliśmy pod jakimś wiaduktem, z którego liczna grupa kibiców zagrzewała nas do walki. Podążaliśmy w kierunku tunelu, ścieżką ciągnącą się w miejscu, gdzie leżały tory kolejowe prowadzące do niego. Było sporo błota, ale brnęliśmy przed siebie zagłębiając się w najdłuższym tunelu kolejowym w Polsce przechodzącym przez górę Mały Wołowiec. Wielu biegaczy nie miało lampek czołowych, jakie organizator dał w pakiecie startowym. Zupełnie tego nie rozumiałem, ale wszystkiego zrozumieć przecież nie sposób. Dlatego „nie oświeceni” biegacze musieli za kimś podążać i korzystać z nikłego światła ich lampek. W tunelu zaskoczył mnie zaduch, a spodziewałem się chłodu. Było duszno i parno. Może dlatego światło lampek nie rozchodziło się należycie. Tym razem 1600 metrów tunelu dłużyło mi się niesamowicie. Chociaż nigdy nie biegłem w ciemnościach w tak licznym towarzystwie. Dobrze, że tunel nie był oświetlony, bo dzięki temu robił wrażenie swojej długości i niedostępności. Po prostu był „klimacik.” W ciemnościach ktoś mnie wyprzedził, co było niebezpieczne na słabo widocznych i luźnych kamieniach leżących pod ścianami. Zaryzykowałem i ja. Pobiegłem za nim wyprzedzając kilka osób. Po kilku minutach pojawiło się wyczekiwane światełko w tunelu. Wybiegliśmy prosto w grząskie błoto i kałuże. Krzyknąłem „pamiątka” i rzuciłem swoją latarkę w kierunku grupki dzieci, które z rodzicami zachęcały nas do biegu, stojąc w pobliżu wylotu z tunelu i pognałem dalej. Przed nami był krótki odcinek po płaskim i do góry resztkami asfaltu, szutrem, gruntem do starego kamieniołomu.

07.Kobiety na medal na finiszu

Kobiety na Medal na ostatnich metrach Górskiego Półmaratonu Jedlina Zdrój

Tutaj był najbardziej stromy odcinek trasy i nie udało mi się utrzymać średniego tempa biegu jakie zakładałem. Zbiegliśmy z wygodnej drogi w bardzo wąską ścieżkę, którą dostaliśmy się nad kamieniołom do punktu z wodą. Łyk wody, pośpieszne spojrzenie na okolice i dalej przed siebie! Jeszcze odrobinę łagodnego podbiegu było przed nami i w dół szerokim traktem do Przełęczy Koziej i dalej do Przełęczy pod Borową – tym razem pod górę. Później trawersem okalającym najwyższy szczyt w tych stronach, górę Borowa (854m) I w dół przez kilka kilometrów. Na podbiegu widziałem Grześka Sulimę ze Strzegomia. Przegrałem z nim w tym roku dwa razy, w Półmaratonie Ślężańskim i Łódź Maratonie. Teraz byliśmy w górach, nie mogłem Grzesiowi odpuścić na moim terenie! Byłem coraz bliżej i przyspieszyłem na bardziej stromym, kamiennym zbiegu. Grzesiek krzyknął coś za mną, ale biegłem zbyt szybko, żeby się odwrócić. Mój Garmin w pewnym momencie pokazywał tempo nawet poniżej 4min/km Przez kilka kilometrów kręcił się koło czwórki. Tempo było niezłe! Ryzykowałem nie zwalniając, ale zbyt wiele czasu straciłem w pierwszej części wyścigu i chciałem nadrobić na łatwiejszych odcinkach. Bo gdzie to zrobić jak nie na zbiegu? Grzesiek nie podjął walki, ale byli inni którzy nie odpuszczali. Obok małego domku ostry zakręt w prawo i ponownie wyprzedził mnie biegacz na którego koszulce widniał napis klubu walki Krav Maga. Wyprzedzaliśmy się kilka razy i ostatecznie nie wiem czy do mety dobiegł przede mną, czy po mnie. Dotarłem do łąki spotykając Michała Raisa, co ogromnie mnie zaskoczyło. Pewnie miał kontuzję pomyślałem, ale nie zdążyłem zapytać, bo już ktoś był tuż za mną. Michał krzyknął kilka słów zachęty do walki.

12.Łukasz i Marek na mecie - zdjęcia Ani

Marek Zbyryt i Łukasz Beczkowski z Nowej Rudy razem z organizatorami zawodów

Dlatego przyspieszyłem i dotarłem do Pałacu w Jedlinie. Spiker głośno komentował zawody robiąc wspaniałą atmosferę. Szkoda, że nie było zbyt wielu ludzi, ale ci którzy stali wzdłuż trasy gorąco zagrzewali nas do dalszego biegu. Pętla w koło dziedzińca, obok pałacu i miejscowego mini browaru. Dalej asfaltem do głównej drogi. W prawo i na drugą stronę. Biegliśmy asfaltową, wąską drogą, ciągnącą się przez pagórki, wzdłuż pięknych łąk na których rosła soczysta trawa i wspaniałe, kolorowe, wiosenne kwiaty. Nad nami, wytrwale podążającymi do mety – słońce i błękitne niebo. Nie było ze mną tak źle, skoro to wszystko widziałem. Nadal nie potrafię całkowicie się wylogować i myśleć tylko o biegu, a tak naprawdę tego nie chcę. Nawet na bardzo stromym podbiegu, gdy jestem ledwo żywy i nosem prawie dotykam ziemi – muszę spojrzeć na okolice jeśli jest taka sposobność. Powalczyłem trochę na tym odcinku. Wyprzedziłem kogoś, ktoś mnie wyprzedził. Dłużyło się nieco, bo upał dawał znać o sobie, a cienia nie było zbyt wiele. Dogoniłem kolegę Przemka Mikołajczaka z Wałbrzycha. Chwilę biegliśmy razem wypijając ostatnie krople wody z mojego bidonu. Dotarliśmy do lasu. Wyprzedziłem go i wąską ścieżką wbiegłem do centrum uzdrowiska. Przemek biegł tuż za mną. Wbiegając na główny deptak miasteczka słyszałem: „Przemek, Przemek!” Głośny doping skierowany do mojego kolegi. To jego rodzina zagrzewała go do walki. Co było później, to pewnie każdy się domyśla. Przemek przyspieszył, jakby dopiero zaczął swój bieg! Wyprzedził mnie bez problemu. Nawet nie podjąłem walki. Nie miałem szans.

09.Ja z medalem

Pamiątkowy medal, wykonany przez Ryszarda Klimasa o który warto było powalczyć

Do mety dotarłem na 61 miejscu, na 487 uczestników biegu. W kategorii M40 zająłem 13-tą pozycję na 96 rywali. 23km trasę pokonałem w czasie 1:55:17 Oficjalnie podobno byłem wolniejszy – 1:56:06 Nie wiem skąd wzięła się ta znaczna różnica, bo start i stop w moim zegarze wcisnąłem przekraczając taśmę rozpoczynającą i kończącą trasę zawodów. Średnie tempo biegu: 5:01 min/km Całkiem nieźle. Nie narzekam, bo biegłem na miarę swoich możliwości. Marek Swoboda nie zawiódł zajmując trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, Radek Mękal też był niezły pokonując trasę w czasie 2:04:41 zajął 115 miejsce. Przeczytajcie jego relację z biegu, bo to jak zwykle ciekawe i inne spojrzenie na ten sam temat > http://radekbiega.pl . Małgorzata Raducka, debiutująca na tak długim dystansie zajęła 287 miejsce (2:22:23) Jarek Łuczkiewicz oczywiście pokazał klasę zajmując 35 miejsce (1:51:00), a chwilę przed nim na 32 pozycji dotarł do mety Łukasz Beczkowski (1:49:12) Grzesiek Sulima ostatecznie mnie nie dogonił, zajmując 72 miejsce z czasem 1:57:20 Dużo znajomych brało udział w zawodach. Nie sposób tutaj wszystkich wymieniać, ale dobrze, że szczęśliwie dotarli do mety, bo pamiątkowy medal był naprawdę imponujący i warto było o niego powalczyć.

10.Najlepsi

Najlepsze kobiety:

1) Piskorowska Danuta (Wrocław) KB Sobótka – 1:47:50
2) Hofman Ewa (Jelenia Góra) TS Regle Szklarska Poręba – 2:06:11
3) Andrzejczuk Marzena (Wrocław) Run Planet Team – 2:05:55
4) Łowicka Magdalena (Wrocław) Pro – Run Wrocław – 2:07:57
5) Budzyńska Aleksandra (Wałbrzych) Grupa Biegowa Wałbrzych – 2:10:22
6) Koziara – Suszko Dagmara (Wrocław) – 2:10:58

Najlepsi mężczyźni:

1) Hercog Piotr (Pasterka) Salomon Suunto Team- 1:31:41
2) Kubiak Robert (Jedlina Zdrój) – 1:33:47
3) Swoboda Marek (Wałbrzych) Byledobiec Anin – 1:34:55
4) Buszewski Beniamin (Wrocław) – 1:35:34
5) Penc Ondrej (Mezimesti) Cyklo Tony / Czechy – 1:37:38
6) Beran Jan (Police nad Metui) Spartak Police n.M / Czechy – 1:38:35
 

Zobaczcie filmową relację Grześka Soczomskiego z Wrocławia. Wyprzedzał mnie na piątym kilometrze trzymając w ręce kamerkę. Co nie przeszkodziło mu zająć dobre 42 miejsce w wyścigu, uzyskując czas 1:53:09. Strach pomyśleć, co by było gdyby skupił się na wyścigu!

[youtube ty8KD30ytyQ nolink]

To był udany debiut górskiego półmaratonu w Jedlinie Zdrój, niewielkim, przytulnym uzdrowisku na Dolnym Śląsku. Ciekawa trasa, niezła organizacja i duże zaangażowanie organizatorów, żeby wszystko było jak należy. Na pewno warto będzie wystartować tutaj w kolejnej edycji.

Strona zawodów: http://www.biegajwjedlinie.pl

Dziękuję Ani Baranowskiej z Nowej Rudy za udostępnienie zdjęć do relacji z zawodów oraz Grześkowi Soczomskiemu z Wrocławia za zmontowanie filmu z imprezy i wrzucenie go do sieci. Zajrzyjcie do niego na bloga koniecznie > http://wluznejformie.wordpress.com

Slavo 65

Możesz również polubić…