Sierpień wypadł całkiem przyzwoicie ;)

sierp 01

Przed startem w „Biegu na Wielką Sowę” z Markiem, Radkiem i Robertem

„Jestem w dołku od tak cholernie dawna, że wydaje mi się on górą” – tak, to słowa Jima Morrisona. Ale doskonale pasują do tego co robię i jak czuję się od lat. Na szczęście nie zamierzam popełniać samobójstwa. Zbyt wiele dzieje się na świecie, aby z tego rezygnować dobrowolnie. Nie mam również tak przechlapane jak wielu ludzi, którzy na to zasłużyli lub nie. Na razie mogę skupić się na tym co robię i robić to lepiej lub gorzej. Już dawno przestałem starać się naprawiać świat. Postanowiłem skoncentrować się na ulepszaniu samego siebie. To najcięższa praca. Praca organiczna u podstaw. Walka z własnymi słabościami, to największe wyzwanie jakie każdy z nas powinien postawić przed sobą! Ale większość boi się spojrzeć prawdzie w oczy. Dlatego doszukuje się słabości u innych, aby wyciągnąć je na wierzch i odwrócić uwagę ludzi od siebie. Pisząc to piję drinka, zamiast wody średnio zmineralizowanej, niegazowanej. Nie myślę o końcu świata, pracy, sprzątaniu mieszkania i o tym czego nie zrobiłem, a powinienem wykonać, aby być człowiekiem idealnym. Nie chcę zaprzątać sobie głowy tym, że muszę się zdrowo odżywiać i zdrowo wypróżniać. Bardziej intryguje mnie boląca noga po ostatnich zawodach, bo chciałem w najbliższych dniach robić to, czym ostatnio z pasją się zajmuję – biegać. Postępy są, ale brak profesjonalnego zacięcia. Ten drink jest tego największym dowodem. Bo zdrowy jest tylko połowicznie, a w połowie nie zdrowy. Sok stu procentowy (podobno) i wódka z włoskich winogron zwana Grappą. Tak również jest z moim bieganiem. Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Ważne, żeby nie było odwrotnie. Mam czas. Może pociągnę tyle lat co Matuzalem? Wystartuję w kategorii wiekowej +900 i będę bezkonkurencyjny, bo nikt tak długo nie żyje.

sierp 02

Drugie okrążenie na trasie TOYOTA PÓŁMARATON WAŁBRZYCH – było całkiem nieźle

Sierpień wypadł całkiem przyzwoicie chociaż nie zdążyłem zrobić porządnych biegowych notatek. Nie chciało mi się po prostu i tyle. Przebiegłem 260 kaemów – skromnie. Stanowczo za mało, by zostać mistrzem. Ale za dużo, aby być daleko w tyle. Od kilku tygodni trenuję z Radkiem i jakoś nam to całkiem nieźle wychodzi. Może dlatego, że on również tak jak ja, ma luźny stosunek do biegania i się nie spina jak inni. Obydwaj chcemy być lepsi, szybsi, sprawniejsi. Ale nie kosztem pozbycia się przyjemności z biegania, przewlekłych kontuzji, rozwolnienia oraz stresu. Powoli realizujemy swój plan. Rytmy, siła biegowa, trochę tempa i wybiegania. W miarę możliwości, bo on ma pociechy które musi dopieszczać, a ja pracuję na zmiany, co burzy harmonogram mego dnia i często nie mogę dojść do ładu. Dlatego jeśli jest tylko możliwość, ćwiczymy razem, a jeśli nie to nie. Nie roztkliwiamy się nad tym, bo tak musi być i tak jest.

sierp 03

Zdjęcie z Komandorem „Biegu WOP-isty” w Opawie – Edwardem Dudkiem

W sierpniu wystartowałem w trzech biegach:

„Bieg na Wielką Sowę” to było moje trzecie podejście za którym udało mi się przełamać godzinę na dystansie 9400m Trasa w około 90 procentach biegnie pod górę i godzinka to niezły wynik. Za rok odbędą się tutaj Mistrzostwa Europy Weteranów. Przydałoby się przygotować i wystartować. Ale zejście z 5:44 min/km do co najmniej 4 minut, to będzie ogromne wyzwanie. Nie wiem, czy w ciągu roku wykonalne. Zobaczymy. Cztery minuty pod górę? Muszę to przemyśleć. Na razie brzmi to nierealnie. W takim tempie biega Darek Kruczkowski, a to bardzo mocny biegowy fighter. Drugi na świecie w tym roku!

„Toyota Półmaraton Wałbrzych” – drugi bieg w tym miesiącu. Całkiem nieźle. Poprawienie ubiegłorocznego wyniku na tej trasie o 12 minut i „życiówki” o około 3min – czego chcieć więcej. Tym bardziej, że zrobiłem to swobodnie, z lekkim zapasem. Bez wywieszonego języka na brodę.

„Bieg WOP-isty” – górski półmaraton na wschodnich rubieżach Karkonoszy. Pokonanie trasy biegu w trudnym terenie. Szybciej o 10 minut niż wynosił mój ubiegłoroczny debiut w półmaratonie na twardej nawierzchni, z niewielkim przewyższeniem – to znaczny postęp i nadzieja na osiągnięcie jeszcze szybszego biegania. Wiem, że nie jestem systematyczny w tym co robię. Znam ludzi których konsekwentne dążenie do celu często gubi, bo nie uznają ustępstw. Ale oni mogą zostać mistrzami, albo polegną pod gruzami własnych ambicji. Szansę na sukces mają jednak większą dzięki temu, a na porażkę taką samą jak ja. W sumie jestem zadowolony z ostatnich tygodni. Waga nie poszła w górę, tłuszczu nie przybyło. Kontuzji nie było. Stolec w normie, ciśnienie chyba też. Łupieżu nie posiadam od lat. Więc nie ma co narzekać.

Slavo 65

Możesz również polubić…