WB – Ciernie – ruiny pałacu
Wczorajsze długie wybieganie rozpoczęło ostatni etap w przygotowaniach do Maratonu Gór Stołowych. Jeszcze kilka dni do startu i za wiele nie da się zrobić. Postanowiłem skupić się na najsłabszym elemencie w moim bieganiu (przemilczam moją szybkość, a raczej powolność) i podciągnąć nieco wytrzymałość. Kilka tygodni temu, podczas „Chojnik Maratonu”, brak kondycji dał znać o sobie w drugiej części maratońskiego dystansu i postanowiłem to poprawić.
Runda na dziedzińcu Zamku Książ musiała być zrobiona
Pogoda od kilku dni nie napawa optymizmem, ale padać również musi, bo woda potrzebna jest do życia, tak samo jak powietrze. Niestety czasem jej nadmiar wychodzi bokiem, a właściwie z koryt rzek. Ale tak było, jest i będzie. Trochę deszczu nie powinno zniechęcać do biegania. Kiedyś było to dla mnie pretekstem do tego żeby zrezygnować z treningu, ale ten etap, który pewnie przechodzi większość biegaczy, mam już za sobą. Tak było na początku, gdy jeszcze nie wiedziałem, czy chcę biegać, czy tylko mi się tak wydaje. Teraz wychodząc na trening w deszczową pogodę, zastanawiam się jedynie nad tym, jak się ubrać i czy zacznę przemakać na początku treningu, czy dopiero gdy będę wracał do domu. To istotne, bo przemakaniu towarzyszy zwykle przejmujący chłód, który skutecznie potrafi rozwalić każdy trening. Dlatego trzeba pilnować, aby nie wychłodzić organizmu.
Pomnik Jana Pawła II w centrum Świebodzic
Cel wczorajszego treningu, jak i kilku następnych, pozostałych do MGS-u jest jeden – wzmocnić wytrzymałość organizmu do długotrwałego wysiłku. Tempo biegu postanowiłem zwiększyć, do takiego jakie planuję uzyskać podczas zawodów. Trasa MGS-u jest trudna technicznie i utrzymanie stałego tempa nie jest możliwe. Dlatego tylko średnią biegu biorę pod uwagę. Ponownie wspominam o moich treningowych rozterkach i być może bardziej doświadczeni biegacza stwierdzą, że błądzę, a mniej doświadczeni będą mogli zobaczyć efekty, bądź ich brak na moim przykładzie.
Tajemnicze ruiny niedokończonego pałacu w Cierniach
Trasa wycieczki biegowej była następująca: Wałbrzych – Podzamcze; Zamek Książ; Świebodzice – Rynek, Świebodzice – Ciernie, Stadnina, Wałbrzych – Szczawienko i okrążenie wokół Podzamcza. Tym razem wybrałem wariant asfaltowy, bo chciałem odpuścić błoto, śliskie kamienie i głębokie kałuże na leśnych ścieżkach.
Konie z Sudeckiego Stada Ogierów
Nie myślałem, że bieg prowadzący w większości przez tereny zabudowane może być tak interesujący. Przeważnie trenuję na leśnych i polnych ścieżkach, często nie spotykając nikogo przez cały trening. Tym razem cywilizację miałem prawie przez cały czas przed sobą, a na deser odcinek przez Park Książański z przekwitającymi rododendronami i stadem koni z miejscowej stadniny.
Sfinks jak zwykle patrzył z zaciekawieniem na moje biegowe zmagania
Trasa treningu wynosiła 32km / Czas biegu: 2:53:12 / Tempo: 5:26min/km Dzisiaj przymusowy dzień przerwy, bo pierwsza nocna zmiana kompletnie mnie rozłożyła i zrezygnowałem z treningu. Jutro podobny dystans, ale w trudniejszym terenie.
Slavo65