Góra, dół, góra, dół …
Tym razem nic nie było widać z Ruprechtickiego Spicaka (881m)
Górskim krosem w Górach Suchych, rozpocząłem kolejny miesiąc treningowy. Poprzedni mógłbym zapomnieć, ale nie był aż tak zły. Planu nie wykonałem, co nie było trudne, bo zawsze coś wyskoczy. Tym razem było to mocne przeziębienie. Nie używam fachowej nazwy na przykład grypa, angina itd., bo ostatecznie nie skorzystałem z usług służby zdrowia i leczyłem się domowym sposobem. Prawie pół miesiąca treningowego przepadło. Dlatego w Zagórzu Śląskim w „Biegu Rycerskim na Zamek Grodno” startowałem nie wiedząc na co mnie stać. Zaryzykowałem i pojechałem na zawody. Opłacało się, ponieważ po raz pierwszy znalazłem się w pierwszej trójce, zajmując 15 miejsce w kategorii Open i 3 w kategorii wiekowej M40. Dzień później startowałem w Kamiennej Górze, w bardzo ciekawym biegu „Zdobywca Góry Parkowej” Nikogo nie powaliłem na kolana moim występem, ale jestem zadowolony, bo 10km dystans z dwoma stromymi, kilkusetmetrowymi podbiegami i dwoma odcinkami w kamiennogórskich podziemiach, pokonałem w niezłym tempie 4:52 min/km Ostatecznie zająłem 44 miejsce w klasyfikacji Open i 11 w kategorii M40. Z Ostatniego startu w kwietniu, jaki planowałem w Czechach, zrezygnowałem. Miałem kiepski nastrój i zamieniłem zawody na ciekawy 28 km trening, na który wybrałem się z Maćkiem w Góry Suche. Trudny teren. Dużo podbiegów i zbiegów. Wycisk był mocny. Po raz pierwszy od kilku miesięcy bolały mnie uda i łydki. Ale przełamałem się psychicznie i to uważam za wielki plus naszego wspólnego biegu.
Pierwszy raz na Kostrzynie (906m) – ale nie ostatni.
W kwietniu wybiegałem około 200km i zrobiłem zaledwie dwa treningi techniczne z planowanych ośmiu. Może maj będzie lepszy. W tym miesiącu postanowiłem skupić się na sile biegowej i interwałach. Nie robię skipów i podobnych elementów, ale mocne krosy z bardzo stromymi podbiegami i zbiegami. Do tego dojdzie łagodniejszy trening siły z szybkimi podbiegami i zbiegami w łatwiejszym terenie. Interwały i trening tempowy z niewielką ilością rytmów planuję robić na bieżni. Za tydzień „Bieg na Chełmiec”, a pod koniec miesiąca dwa starty jednego dnia; „Bieg na Ślężę” w Sobótce oraz „Bieg Górski Szlakiem Uzdrowiskowym” w Jedlinie Zdrój.
Tak w dużej części wygląda kilometrowy zbieg z Włostowej (903m)
Dzisiejszy 14 km górski kros w Górach Suchych dał mi uwierzyć w siebie. Tempo nie było imponujące, ale taki trening pozwala ćwiczyć psychikę, a to jest potrzebne wszędzie. W biegach górskich również. Pokonujesz kilka stromych stoków i padasz z sił, w nogach masz kilkanaście kilometrów, uda i łydki rozgrzane do czerwoności jak piec kaflowy, płuca już prawie nie funkcjonują, przynajmniej takie masz wrażenie. Czujesz się jak ryba wyrzucona na brzeg morza. W krzyżu łupie, jakbyś przez cały tydzień nosił worki z cementem na budowie, a przed tobą kolejna góra. I dobrze wiesz, że za nią będzie kolejna do pokonania. Bez wiary w siebie nie podbiegniesz. 😉
Slavo65