LSD w Czechach!
Nie o LSD dla niegrzecznych dzieci mi chodzi, to mnie nie rusza i nie próbowałem. Nigdy nie musiałem zaliczać narkotycznych odlotów, by ponownie wracać do szarej rzeczywistości. Zawsze ratowałem się pracą nad swoim charakterem i nadal to robię. Bo praca nad sobą wygląda jak wtaczanie na górę olbrzymiego kamienia przez mitycznego Syzyfa. Po prostu zawsze popełniamy błędy, unosimy się gniewem, używamy brzydkich wyrazów itd. i powinniśmy nieustannie starać się nad tym zapanować. Może w końcu nam się uda.
W drodze do granicy z Czechami
Dlatego zamiast LSD, które pewnie wielu osobom przyszło na myśl, wolę Long Slow Distance (Długi Swobodny Dystans), na który udałem się dzisiaj z kolegami. Organizatorem trasy był Artur, często biegający w tych okolicach. Kilka minut po ósmej Grzesiek i Zbyszek dotarli do Wałbrzycha, zabierając mnie z jednego końca miasta i Artura z drugiego. Mieszkamy po przeciwnych stronach Wałbrzycha, dlatego tylko czasami udaje nam się wspólnie biegać. Szybko dotarliśmy do Mieroszowa i z parkingu przy „Biedronce” ruszyliśmy w trasę. Na przedmieściach miasteczka dołączył do nas Filip mieszkający w pobliżu. Trasa wiodła przez turystyczne przejście graniczne obok Zdonowa, do którego dotarliśmy leśną drogą. Przebiegliśmy przez wioskę, w której znajduje się malowniczy cmentarzyk i zabytkowy pręgierz. Asfaltem dobiegliśmy do Adrspachu, w okolicach którego rozpościera się rezerwat przyrody. Biegliśmy dalej drogą do Teplic nad Metui, gdzie znajduje się drugi rezerwat, tworzący razem z adrspasskim, kompleks „Teplicko – Adrspasske Skaly” Położone tutaj liczne piaskowcowe skały, to jeden z piękniejszych obszarów Gór Stołowych, tworzący popularne wśród turystów „Skalne Miasta”.
Nasza ekipa w Teplicach nad Metui
Dotarliśmy do centrum Teplic i następnie przebiegając przez kilka wiosek znaleźliśmy się w Mezimesti, miejscowości położonej tuż przed granicą z Polską. Krótka przerwa na pamiątkowe zdjęcie, łyk herbaty i dalej w drogę do granicy. Przekraczając ją, zbiegliśmy z głównej drogi i boczną, przez łąki udaliśmy się w kierunku Nowego Siodła. Na tym odcinku był ostatni podbieg na naszej dzisiejszej trasie. Wkrótce znaleźliśmy się w szczerym polu. Koledzy na szczęście uwierzyli mi na słowo, że będziemy biec po asfalcie, bo na tym odcinku zalegała gruba warstwa śniegu i nie było widać ani odrobiny asfaltu. Liczne zaspy świadczyły o tym, że wiatr jest tu częstym gościem. Dlatego byliśmy mile zaskoczeni, kiedy wbiegając na otwartą przestrzeń nie zastaliśmy wiatru.
Piętnasty kilometr dzisiejszej wycieczki
Dalej droga prowadziła w dół do Nowego Siodła. Artur i Filip skręcili w prawo, bo Artur w dniu swoich urodzin chciał dokręcić jeszcze kilka kilometrów. Na dzisiejszej wycieczce biegowej planował pokonać tyle kilometrów, ile ma lat. Filip, najmłodszy uczestnik dzisiejszego biegu towarzyszył mu i udał się do domu, a my dobiegając do parkingu, przebraliśmy się i chwilę czekaliśmy na Artura. Kiedy do nas dołączył pojechaliśmy na czeską stronę po czeskie „izotoniki” Ja kupiłem kilka butelek znakomitego piwa „Opat” z browaru w niedalekim Bromowie i „Końską Maść” która na granicy jest tańsza. Przy dobrej pogodzie pokonaliśmy 32km w czasie 3:06:01 (według moich pomiarów), biegnąc głównie asfaltem, co dało średnie tempo 5:52min/km Widziałem, że mogliśmy biec o wiele szybciej, bo koledzy rwali się do przodu i ja również byłem w niezłej formie. Ale dzisiejszy plan przewidywał długi spokojny bieg, podczas którego uzgodniliśmy kilka wspólnych tegorocznych startów. Za miłe towarzystwo kolegom dziękuję i liczę na dalsze wspólne bieganie.
Slavo 65