Horsky beh na Lysou horu

Na bieg, w którym brałem udział w ostatnią sobotę pojechałem do naszych czeskich sąsiadów. Trasa zawodów rozpoczynała się z boiska w Ostravicach położonego na wysokości 396m i wiodła na najwyższy szczyt Śląsko – Morawskiego Beskidu – Łysą Górę o wysokości 1323m. Z miejsca gdzie zakwaterowaliśmy się dzień przed imprezą, góra wyglądała niepozornie, ponieważ stromizny jej stoków zalesione są po wierzchołek. Pozostałe szczyty również porasta gęsty las, co sprawia mylne wrażenie, że góry są łagodne i łatwo dostępne. O tym, że wędrowanie, a tym bardziej bieganie w czeskich Beskidach nie jest takie proste przekonałem się następnego dnia. Przyjaciele wraz z moją żoną odwieźli mnie na miejsce startu i pojechali na parking, skąd czerwonym szlakiem zaczęli wspinać się na szczyt. Ja zapłaciłem opłatę startową, pobrałem numer oraz chip identyfikacyjny i zacząłem się rozgrzewać. Pogoda była piękna, niebo błękitne a na nim ani jednej chmurki. Dla nas biegaczy słońca było aż za dużo. Zanosiło się na bardzo upalny, bezwietrzny dzień. Rozgrzewkę przeprowadziłem w cieniu pod drzewami, bo na słońcu już panował upał. Z miejscowego boiska było widać w oddali wieżę znajdującą się na Łysej Górze. Z miejsca gdzie bieg miał się rozpocząć góra nie wyglądała już tak przyjaźnie. Ale bardziej majestatycznie i dostojnie wypiętrzała się nad przyległe do niej pasmo Beskidów. O jedenastej ruszyłem na szczyt, wraz z około trzema setkami biegaczy, głównie Czechów, bo impreza była rangi Mistrzostw Czech Weteranów w Biegu Górskim. Na liście startowej było jeszcze kilku Polaków, Słowaków i jeden Ukrainiec.

(Na zdjęciu miejsce startu i widoczny w oddali szczyt Łysej Góry)

Pierwszy kilometr prowadził szutrową drogą i był to  niemal płaski, a jednocześnie najłatwiejszy odcinek biegu, co oznaczało, że przewyższenie na trasie rozkładać się będzie na pozostałe osiem kilometrów. Kilometr przebiegliśmy bardzo szybko, ale wkrótce zaczęła się wspinaczka. Początkowo łagodnie, leśną drogą dobiegliśmy do kilku zabudowań za którymi skręciliśmy w lewo na łąkę.  Była to chyba najbardziej stroma łąka jaką w życiu widziałem! Nie wiem, czy miejscowi wypasają tu jakieś zwierzęta. Ale jeśli to robią, to pewnie przywiązują je linami do wbitych w ziemię kołków, żeby nie pospadały na dół. Wąska ścieżka prowadziła prosto do góry, a jej koniec ginął wśród drzew. To był najgorszy dla mnie odcinek biegu, na którym straciłem mnóstwo czasu, ponieważ mozolnie wspinałem się do góry i nie przebiegłem ani metra. Tutaj nikt, nikogo nie wyprzedzał. Było zbyt stromo. Wkrótce skończyła się męczarnia. Z łąki wbiegliśmy na wąski, kamienny leśny trakt, który początkowo dla zachęty prowadził łagodnie na dół i po około 200 metrach rozpoczął coraz bardziej piąć się do góry. Dotarliśmy do piątego kilometra, gdzie znajdował się punkt z napojami. Izotonik wypiłem, wodę wylałem na głowę i nie zatrzymując się pobiegłem dalej. Z bocznej drogi, którą prowadził wyścig, wkrótce wbiegliśmy na główny, kamienny trakt wiodący na wierzchołek. Kamieniste podłoże nie ułatwiało biegu, ponieważ luźne kamienie obsuwały się spod butów. Minął ósmy kilometr. Obejrzałem się za siebie i wiedziałem, że nie mogę zwolnić, bo za mną ciągnął się sznur niestrudzonych biegaczy. Drzew było coraz mniej i słońce piekło niemiłosiernie. Kiedy przechodziłem do marszu dla wytchnienia, mogłem przez chwilę podziwiać piękną panoramę okolicznych wzgórz, a widoczność tego dnia była znakomita. Konkurencja deptała mi po piętach, ale od dwóch kilometrów nie dałem się nikomu wyprzedzić. Jednak na ostatnim podbiegu wyprzedziło mnie dwóch biegaczy i na mecie zameldowałem się na 104 pozycji na 268 sklasyfikowanych zawodników. W kategorii M40 byłem 26 na 54 biegaczy. Trasę o długości 9200 metrów i przewyższeniu pozytywnym 927 metrów pokonałem w czasie 1:15:15 w tempie 7:34min/km Mogło być lepiej, ale nie narzekam, ponieważ ten start to kolejne doświadczenie i możliwość sprawdzenia swoich mocnych oraz słabych stron nad którymi muszę popracować.

(Na zdjęciu dobiegam do mety)

To był najtrudniejszy bieg na mojej skromnej liście startów. Wspaniała trasa i znakomici rywale. Bieg wygrał Andrzej Długosz z Polski pokonując trasę w 0:51:26, drugi dobiegł na szczyt Tomas Ondrasek (0:52:10), a trzeci był Tomas Blaha (0:53:35) Równolegle do biegu głównego toczyła się rywalizacja juniorów i najstarszych zawodników na krótszym (5200m), ale również bardzo stromym (+688m) biegu na szczyt. Najbardziej zaimponował mi oraz wielu kibicom znajdującym się na szczycie, witany gorącymi brawami, najstarszy 86 letni biegacz Frantisek Zikes! Chciałem również podziękować miłym paniom z obsługi biegu za „załatwienie” pamiątkowej koszulki, która wg regulaminu mi nie przysługiwała ponieważ opłatę startową wniosłem tuż przed biegiem.

(Jeden ze wspaniałych widoków roztaczających się z Lysej Hory (1323m)

Slavo 65 🙄

Możesz również polubić…