Trening w Górach Stołowych

Wczorajszy trening w Górach Stołowych był najbardziej wymagającym długim wybieganiem od początku moich treningów. Do Pasterki pojechałem z Arturem, który razem ze mną będzie startował w Maratonie Gór Stołowych oraz z Krzyśkiem i Robertem. Oni udali się tam w celach turystycznych. Na miejscu byliśmy około godziny dziesiątej. Buty sportowe na nogi i razem wyruszyliśmy przetestować końcowy kilkunastokilometrowy odcinek maratonu. Bieg rozpoczęliśmy od Schroniska Pasterka. Szlakiem turystycznym udaliśmy się w kierunku Błędnych Skał. Początek to spokojny bieg kamienistą drogą ciągnącą się wzdłuż ostatnich zabudowań miejscowości, a następnie mijając ostatni budynek wbiegliśmy  na polną ścieżkę z której rozciągał się wspaniały widok na Szczeliniec. Kilkaset metrów przez łąkę i ostry kamienisty zbieg przez las i łąkę. Zakręt w lewo i od tego momentu zaczęła się nasza mozolna wspinaczka do góry. Przebiegliśmy przez ośrodek wojskowy i mijając namioty coraz bardziej zagłębialiśmy się w las. Nasza trasa również zrobiła się bardziej wymagająca. Ścieżka biegła na skróty od czasu do czasu przechodząc przez drogę asfaltową, a następnie szeroki leśny trakt, by zupełnie zniknąć w zaroślach, w których i my się pogrążyliśmy. Wcześniej minęliśmy grupę młodzieży, a następnie pracownika leśnego, wyciągającego z zarośli wielką kłodę ściętego drewna.  Ścieżka wiła się wśród małych skałek, korzeni i wystających z ziemi mniejszych i większych kamieni. Musieliśmy uważać, ale na szczęście nie było ślisko i bez problemu wspinaliśmy się do góry. Wkrótce oglądając się za siebie ujrzeliśmy między drzewami wspaniałą panoramę Gór Stołowych z bliższym Szczelińcem i dalszym masywem Bromowskich Skał. Było chłodno i bardzo wilgotno. Po przebiegnięciu zaledwie kilku kilometrów, byliśmy do cna przepoceni. Dobiegliśmy do tylnego wejścia prowadzącego do labiryntu Błędnych Skał. Kilka łyków napoju i pamiątkowa fotka.  Dalej biegliśmy wyraźną ścieżką prowadzącą do Karłowa. Początkowo łagodnie, a następnie stromo opadającą do asfaltowej drogi. To był pierwszy odcinek od kilku kilometrów na którym można było znacznie przyspieszyć. Wkrótce dobiegliśmy do asfaltu i ostatnich zabudowań Batorowa. Skręciliśmy w lewo i asfaltową drogą pobiegliśmy do Karłowa. Kilkaset metrów szybszego biegu i w centrum wioski skręciliśmy w brukowaną drogę prowadzącą w kierunku Szczelińca. Minęliśmy liczne budki, stragany oraz parking i zaczęliśmy wspinać się po schodach na szczyt najwyższej góry w tym rejonie Szczelińca Wielkiego o wysokości 919m. Biegliśmy po kamiennych schodach których jest podobno, aż 665 sztuk. Temu kto je policzył gratuluję wytrwałości. Ale wbiegnięcie na nie również wymaga ogromnego zapału. Artur śmigał na górę jak kozica, a ja  wspinałem się, jedne schody pokonując biegiem, a po innych wchodząc dla złapania oddechu. Naszą wspinaczkę utrudniała konieczność przedzierania się między licznie wchodzącą na szczyt młodzież. Ale większość z nich była tak uprzejma że schodziła na bok przepuszczając  zasapanych facetów. I za to im ślicznie dziękuję. Jeśli chodzi o schody to należy się sprostowanie, bo może ktoś będzie spodziewał się takich jakie znajdują się w naszych budynkach mieszkalnych. A są to po prostu kamienne stopnie, o różnej wysokości i szerokości, składające się w sekwencje z kilku lub kilkunastu sztuk i dłuższymi lub krótszymi odstępami między nimi. Biegnie się po nich ciężko właśnie z powodu ich różnych rozmiarów. Końcowy fragment podejścia to ścieżka między głazami wyłożona szerokimi grubymi deskami. Na szczycie zameldowaliśmy się pokonując około 13 km w czasie 1:31:20 co daje 7:01min/km W „Schronisku na Szczelińcu” zrobiliśmy przerwę na herbatę.

Następnie pamiątkowe zdjęcie i pobiegliśmy w dół, w połowie góry skręcając żółtym szlakiem w kierunku Pasterki. Zbiegliśmy ostro w dół, a następnie przez las i dotarliśmy do wioski. Minęliśmy schronisko i pobiegliśmy w stronę granicy z Czechami. Trasą maratonu pobiegliśmy do miejsca Panuv Kriż położonego na skraju Bożanovskiego Spicaka, skąd zawróciliśmy w kierunku Schroniska Pasterka. Drugi odcinek naszego treningu zaczynający się na szczycie Szczelińca przebiegliśmy nieco szybciej. Zbiegliśmy dosyć sprawnie między licznymi kamieniami, korzeniami i ogromnymi głazami. Następnie wygodną ścieżką dotarliśmy do wsi. Asfaltem przebiegliśmy wzdłuż zabudowań i dalej polną ścieżką wbiegliśmy do lasu. Następnie biegliśmy wśród skał kamiennym szerokim traktem. Po drodze zbiegając bardzo ostro w dół, by skręcić w prawo,  niesamowicie stromą ścieżką wspinać się do góry pomiędzy powalonymi drzewami. W nagrodę bieg wśród pięknych, obrośniętych soczyście zielonym mchem skał. Pamiątkowa fotka w kamiennym zakątku zwanym „Sovi Hradek”  i dalej wąską na jednego człowieka ścieżką wśród głazów.

Kończyliśmy trasę zbiegając na polską stronę tym samym traktom, którym wbiegaliśmy do lasu. Całą trasę o długości około 26 km pokonaliśmy w czasie 2:55:50 Tempo biegu 6:45min/km Piękna, malownicza trasa na której nie spodziewajcie się zbyt wielu szybkich odcinków. Miejscami  bardzo trudna technicznie. Przed biegiem powątpiewałem trochę co do sumy przewyższeń sięgających na trasie maratonu 2500 metrów. Ale teraz muszę przyznać, że tyle z pewnością jest. Czuję to w nogach i w krzyżu, a przebiegłem zaledwie nieco ponad połowę trasy. Według moich wyliczeń opierających się o wykres trasy, wyszło 1545m w górę i 955m w dół na całej trasie maratonu. Dzisiaj dzień odpoczynku (od biegania) jutro trening prędkości, a w sobotę (niestety sam) jadę zrobić drugą część maratonu znajdującą się w Bromowskich Skałach, położonych całkowicie po czeskiej stronie Gór Stołowych.

Slavo65 😉

Możesz również polubić…